Nareszcie w domu, po perypetiach w szpitalu 7 września zniecierpliwiony Tata malucha przywiózł nas do domu. Dobrze, że mieszkamy blisko centrum bo siedzenie w aucie po nacięciu krocza i krwiaku nie należy do najprzyjemniejszych. Byliśmy trochę dłużej w szpitalu ale w nagrodę w dniu wypisu była piękna pogoda :). Po niebie wędrowały mięciutkie baranki a słońce ogrzało powietrze do 16 stopni. Cudowny dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz